W myśl zasady której hołdowała moja babcia, „Może być biednie ale musi być czysto”…
zabraliśmy się do usuwania grafitti ze ścian Ka-Plicy. Moja dzielna ekipa podchodziła do problemu dwukrotnie, aby dobrać jak najlepszą metodę. Skrobali całe dwa dni i powoli ściany zaczynały wyglądać dostojniej. Oglądałam efekty ich pracy z ogromną radością, bo nie mając jeszcze pozwolenia od konserwatora, nie mogliśmy podejmować żadnych drastycznych kroków, a są dużo pilniejsze sprawy do zrobienia.
Gdy panowie skończyli, znów zaświeciło słonko i nasza DOSTOJNA PANI odetchnęła z ulgą, jak po zmyciu nieudanego makijażu.